środa, 11 września 2013

3 rozdział

*Sara pov*
Ponownie kierowaliśmy się w stronę pokoju w którym byłam na samym początku. Czułam się taka szczęśliwa, że udało mi się zdać ten test, sprawdzian? Nie mogłam się doczekać kiedy rozpocznę tą pracę! Po chwili już znaleźliśmy się w zamierzonym miejscu.

- No i jak Louis, sprawdziła się?
- Ta.- powiedział obojętnie patrząc cały czas przed siebie.
Serio ta? Tylko tyle potrafił powiedzieć, mógł się bardziej wysilić! Wyszło mi niesamowicie, ale nie chciałam dodawać do tego swoich ''pięciu groszy''.
- Serio.. taka..
- Tak.. taka..
O co im chodziło, czy oni mnie właśnie obrażali? Byłam gotowa zacząć pyskować, nie udało mi się to, ponieważ po chwili odezwał się mój przyszły szef. Haha, jak to brzmi.
- No to Louis, idź. Zajmij się swoją robotą.
Po chwili chłopak kierował się do wyjścia, patrzałam cały czas na niego. Czemu to robiłam? Zobaczyłam, że przy otwieraniu drzwi, odwrócił się w moją stronę, gdy zobaczył, że patrzę na niego, od razu wyszedł z progu i tylko pokręcił głową. Co to miało znaczyć, dlaczego to zrobił? To było z politowaniem czy może znaczyło, żebym tego nie podpisywała? Ta! Tylko, gdybym wiedziała dlaczego, ale ja musiałam to zrobić. Udowodnić każdemu, że jestem silna i potrafię znaleźć jakąś pracę.
- No to co podpisujesz?- wyszczerzył zęby.
Kompletnie zapomniałam, tak się zamyśliłam, że nawet nie zauważyłam kiedy ten gościu podsunął mi papier z umową. Zdążyłam przeczytać nagłówek "Umowa o pracę z bronią". Następnie był szereg liter, zamieszczony w paru stronach. Serio miałam to czytać? Przeczytałam parę zdań, reszta dla mnie to było zwykłe "blablabla", albo kilka słów "ludzi", "zlecenie", brzmiało intrygująco i postanowiłam podpisać, to też zrobiłam. 
- Szybka decyzja.- powiedział.
- Lubię ryzyko- powiedziałam cwaniacko uśmiechając się.
- Mhmmm.
- To kiedy zaczynam?
- Jutro o 8. Punkt 8 bądź.
- Jasne, to mogę już iść?
- Oczywiście. Do widzenia.
- Do widzenia.
Niesfornie otworzyłam drzwi i kierowałam się do wyjścia. Na korytarzu natknęłam się na tego Louisa, stał oparty o ścianę patrząc w jeden punkt. Przeszłam obok niego obojętnie, ale on po chwili spytał:
- Podpisałaś?
- Ymmm.. tak.
- Przeczytałaś?
- Ym..
- Wszystko wyjaśnia.
W tym momencie odszedł i skierował się do innego pokoju. O co mu do cholery mogło chodzić?! Przez resztę drogi zastanawiałam się nad zachowaniem tego typa. Jakiś pojebany czy jak? Niby go nic nie interesuje, a po chwili wypytuje. Wkurwiać mnie na pewno będzie, nie ma bata. 

*Louis pov*
Ta dziewczyna jest nienormalna. Co ona zrobiła. Co ona zrobiła. Sama się jutro dowie, że źle postąpiła. Yh. Tylko współczuć. 

---------------------------------------------------------------------------------------------

Kolejny rozdział, ktoś to chociaż czyta? haha :) Jeśli tak to proszę o komentarz xx

czwartek, 29 sierpnia 2013

2 rodział

Po chwili usłyszałam pukanie do drzwi, po odwróceniu się w stronę z której dochodził dźwięk ujrzałam chłopaka stojącego, który opierał się o drzwi. Wydawało mi się, że zmierzył mnie wzrokiem - co mnie onieśmieliło i spuściłam głowę. Od razu po tym, wszedł do środka. Zdołałam zauważyć, że ubrany był w biały T-shirt przylegający do ciała, ciemne rurki podwinięte na dole i vansy dokładnie takie same jak ja. Na jego ciele rzucały się w oczy rozmaite tatuaże, czyżby coś oznaczały? Pomijając to miał kolczyki w uszach, jeden w wardze i chyba to wszystkie? Chyba, że tyle zdołałam zauważyć. Zdawało mi się, że miał lekko pomalowane ciemną kredką oczy, ale mogło mi się tylko tak zdawać. Wyglądał na obojętnego z jego oczu nic nie szło odczytać, po prostu na takiego, który ma wszystko w dupie za przeproszeniem.

* Louis pov* 
Wszedłem do tego pieprzonego pokoju na życzenie tego skurwiela, którego potocznie nazywa się pracodawcą, ale go tak nie można było nazwać. Tak jak myślałem, znalazł nową naiwniaczkę, nie wyglądała na taką, która łatwo ulega. Więc zdawało mi się, że nie wkopie się w to gówno po przeczytaniu umowy, choć kto ją wiedział. Zazwyczaj ludzie po przeczytaniu tej umowy spierdalali gdzie pieprz rośnie i nie wracali, oczywiście nie podpisując, bo gdy już podpiszesz masz po prostu przejebane. Moje słowa może są ostre, ale dokładnie opisują tutejszą robotę. Niestety ja byłem jednym z tych debili za bardzo się 'podjarałem' tą pracą, bo "broń" haha! Zabawne, może niekoniecznie, podpisałem to i teraz siedzę w tym gównie. Jestem tu dopiero od jakiś 2 tygodni, a już mam dość. Te zasady są cholernie chore? Mało powiedziane. Wracając do niej..znaczy tej dziewczyny. Siedziała wgapiając wzrok najwidoczniej we mnie? Co ona człowieka nie widziała? Już chciałem jej dogryźć, ale się powstrzymałem. Była zwyczajną blondynka, ubrana w jakąś luźną bluzkę, ciemne rurki i vansy. Tak cholernie ciekawy byłem czy zdecyduje się być idiotką czy nie, ale mniejsza z tym. Teraz miałem coś innego do zrobienia.

- Więc Louis, weź...um jak Ci na imię?
- Ummm, Sara - zawahałam się, sama nie wiem czemu.
- Ach, no to weź Sarę i sprawdź czy nadaje się.
- Jasne - powiedział chłopak.
Po chwili spojrzał na mnie i mruknął:
- Idziesz?
- Ymm..jasne. - powiedziałam ponownie niepewnie. No kurwa, weź się w garść powiedziałam w duchu. Podążałam za chłopakiem przez ten długi korytarz, w końcu on skręcił w prawo, więc zrobiłam to samo. Przed moimi oczami pojawiły się różne tarcze do strzelania, manekiny ludzi, a po boku wiele różnych rodzai broni.
- No dobra, dam Ci tą najsłabszą na początek - powiedział podając mi ją.
- I co ja mam zrobić? - spytałam nieco zmieszana.
- Strzelać? - spytał dosyć chamsko.
- W co?! - powiedziałam odważniej.
- W manekiny. - powiedział nawet nie  zwracając uwagi na mój podniesiony ton.
Wypuściłam powietrze ze świstem, a po chwili wycelowałam, chybiłam! Kurwa, szepnęłam. Strzeliłam w następnego, znów! Yh. 
- Coś Ci nie idzie - powiedział.
Ale on spostrzegawczy..
- Mhm.. 
- To teraz do tarczy.
Skierowałam się w stronę gdzie postawiona była tarcza, wymierzyłam i tak! Udało się strzał udany, czy to znaczy, że już mam tą pracę, myślałam ucieszona.
- Udało Ci się. Brawo. - powiedział z tym samym oziębłym tonem.
Czy on w ogóle się śmieje? Przeszło mi to przez głowę.
- Ym, jak chcesz to bierz tą pracę.
- Chcę! - krzyknęłam dosyć głośno.
- Taaa, na pewno dasz radę.
Kolejna osoba we mnie nie wierzy?! No nie, ja sobie nie pozwolę, podpisuje to i nic mnie nie interesuje. 
- A żebyś wiedział - powiedziałam z wywodem. 
- Jasne. Choć, pójdę mu powiedzieć, że możesz dostać tą pracę.

* Louis pov*
Niech ta dziewczyna, Sara tak? Przeczyta ten regulamin to od razu zrezygnuje i nie będzie już taka pewna siebie. Silna jest, albo taką udaję, ale nawet ja już nie mam sił na to wszystko.

---------------------------------------
Nikt tego nie czyta, szkoda, ale jeśli ktoś? Proszę o komentarz :) 

niedziela, 25 sierpnia 2013

1 rozdział


Budzik nastawiłam na godzinę 7:40, oczywiście o tej musiałam nie chętnie wygramolić się z łóżka. Przypomniały mi się czasy szkolne, jak to szybko wstawałam do szkoły. Miejsce mojej pracy w sumie nie było z byt daleko, ponieważ wychodziło jakieś trzydzieści minut samochodem, a piechotą już coś koło godzinki. Mój samochód, szkoda gadać, jakiś stary polonez, ale tylko na tyle mnie było stać. Nie mieszkałam z rodzicami, ponieważ od razu po skończeniu 18 lat postanowiłam się wyprowadzić. Chciałam być samodzielna, ale nie zawsze mi to wychodziło. W sumie moi opiekunowi byli bardzo nadopiekuńczy, podejrzewałam, że spowodowane jest to tym, że jestem jedynaczką. Co najmniej dwa razy w tygodniu był od nich telefon z pytaniami jak się miewam? jak się czuję? itd. Trochę mnie to irytowało, ale nie chciałam im tego wypominać. Teraz, gdy znalazłam tą pracę nie powiedziałam o tym nikomu, nawet mojej najlepszej przyjaciółce Jasmine - znam się z nią od dziecka. Dlaczego? Kiedyś gdy znalazłam moim zdaniem znakomitą pracę, rzuciłam ją po 3/4 dniach? Zawiodłam moich najbliższych, więc nie chciałam, aby to się powtórzyło i o niczym nie wspominałam, jak to się mówi, żeby nie zapeszyć. Po długim rozmyślaniu mojego życia i jego sensu, wstawiłam wodę do czajnika, aby przygotować poranną kawę na pobudzenie. W czasie gotowania się wody, poszłam wykonać poranną toaletę. Ubrałam się w luźną czarną bluzkę z jakimś nadrukiem i czarne rurki. Po zrobieniu tej czynności z kuchni usłyszałam pisk czajnika, co sygnalizowało zagotowaną ciecz. Po wlaniu wody do kubka,  upiłam łyka kawy, a następnie powędrowałam do łazienki, aby się uczesać. Lekko przeczesałam włosy i zostawiłam jej w spoczynku. Odruchowo spojrzałam na zegarek, wybiła dokładnie dziewiąta. Co? Przed chwilą była ósma. Uhh, kurwa powiedziałam w duchu z racji tego, że muszę sprawdzić czy ten mój grat nazywany autem odpali. Ostatnio często szwankował, ale nie powinnam się dziwić - miał swoje lata. Szybko wyleciałam z domu, przekręcając kluczyk w drzwiach, kiedy to zrobiłam, podbiegłam do samochodu, wsiadłam i próbowałam odpalić. Za którym to razem? Ach, za 7 razem odpalił! Tak! - krzyknęłam sama do siebie. Spojrzałam na komórkę, było piętnaście po dziewiątej. Droga była w miarę czysta, więc za dziesięć dziesiąta już znalazłam się na miejscu. Wysiadłam z samochodu, a przed moimi oczami stał dosyć duży budynek w prawdzie wyglądał na starą kamienicę, ale wątpiłam, żeby to było to. Podeszłam bliżej i niepewnie zapukałam do drzwi, po zapukaniu po boku ujrzałam dzwonek. Oczywiście! Głupia ja. Postanowiłam dodatkowo lekko nadusić dzwonek, dlatego, iż nie byłam pewna czy moje stukanie było słyszalne, ale wyglądało na to, że tak, bo po chwili stanął przede mną wysoki facet. Po krótkiej ciszy facet się odezwał:
- Czego chcesz mała? Chyba coś pomyliłaś.
Mała? Serio? Takie teksty?! Koleś był bardzo napakowany, więc wolałam to zignorować i nie palnąć jakiejś głupoty - jak to zwykle miałam w zwyczaju.
- Przyszłam na spotkanie o pracę.
- Ach, chyba, że tak. To ja przepraszam za zachowanie, ale - zawahał się.
Spodziewałem się kogoś starszego - dokończył.
Co on miał na myśli? Haha, jeszcze mu udowodnię, że dam radę. Taki cwaniaczek, oj zdziwi się.
- Chodź za mną - powiedział.
Jak rozkazał, tak zrobiłam, szliśmy przez dosyć długi korytarz, nagle koleś skręcił w lewo, co też poczyniłam, w tym momencie byliśmy w jakiejś małej kanciapce. Wskazał mi krzesło, na którym już po chwili siedziałam, on natomiast po drugiej stronie biurka. Spojrzałam przelotnie na ściany, znajdowały się na nich różne obrazy. Nie były jakieś piękne, ale jednak interesujące, ściany miały ponury wyblakły kolor. W powietrzu unosił się zapach papierosów, od którego mnie wręcz mdliło, ale próbowałam o tym nie myśleć.
- Nasza praca jest nietypowa. - powiedział.
- W jakim sensie?
- Zaraz nasz pomocnik Harry przyniesie papiery dotyczące tego, przeczytasz, zastanowisz się i myślę, że podpiszesz - końcówkę powiedział nieco drwiąco.
Ale najważniejsze na początek - powiedział nie odrywając ode mnie wzroku.
- Więc, gdzie miałaś styczność z bronią?
Wiedziałam, że to mnie nie minie. Głupio mi było o tym mówić, cóż. Pomyślałam - raz się żyje, co mi szkodzi, wzięłam się w garść i szybko powiedziałam:
- Z wujkiem polowałam na zwierzynę..
- Hmmm.. interesujące. Aczkolwiek ta praca, to zupełnie coś innego. - zaśmiał się głupawo.
Cholera! Gdzie ten Harry?! - krzyknął mój przyszły pracodawca.
Minęło ''ciche'' pięć minut i drzwi od pomieszczenia w którym się znajdowaliśmy otworzyły się z prędkością światła.
- Taaaak, szefie.. jestem - powiedział niepewnie chłopak.
- Kładź papiery, nie tłumacz się i wypad - powiedział stanowczo.
- Ale..
- Już, wynocha.
Ten Harry? Coś zamamrotał pod nosem i momentalnie wyszedł. Zdołałam zauważyć, że miał loczki i błysk zielonych oczu, gdy wleciał jak poparzony do pomieszczenia. Miał na sobie biały T-shirt, w tamtym czasie ręce położył na biurku, co skutkowało, że zauważyłam jakieś tatuaże.
- Ach właśnie, zanim cokolwiek będziesz miała podpisać, musimy sprawdzić czy się nadajesz. Wziął słuchawkę do ręki, wykręcił jakiś numer i prosił jakiegoś Louisa o przyjście. Jezu następny koleś? Znajdę tu jakąś koleżankę. Ale moment.. jak oni to sprawdzą do cholery. Będę miała jakiś test? Błagam nie, nie znam żadnych odpowiedzi, zażartowałam w duchu, ale to nie był na to czas. W tym pokoju znów zapanowała grobowa cisza, dzięki której z daleko było słychać kroki, zapewne tego Louisa...

------------------------------------
Hej, pierwszy rozdział, mojego pierwszego fanfiction. Hmm, choć trochę was zaciekawił? Proszę o szczere opinie. xx


piątek, 23 sierpnia 2013

Prolog.

- Hallo?- odezwała się osoba po drugiej stronie słuchawki.
- Emm, tak dzień dobry. Ja dzwonię..
- Nie obijaj w bawełnę. Dzwonisz w sprawie pracy?
- Ja nie obijam..no tak.
- Najprostsze pytanie, jesteś silna, dobra psychika? Inaczej nie masz szans na tą pracę.
- Taa...tak.
Bardzo zaskoczyło mnie to pytanie, silna, dobra psychika? Co to wogóle za pytania. Znalazłam artykuł w gazecie, że szukają osoby, jak to nazwali do "pracy z bronią", a ponieważ kiedyś trochę parałam się z tym- to postanowiłam zadzwonić.
- Dobra, jeśli chcesz tą robotę, bo chyba chcesz?- spytał tajemniczy głos z drugiej słuchawki.
- Tak, chcę.
Starałam się mówić stanowczo, lecz te wszystkie słowa w jaki sposób wypowiadała tamta osoba były tak intrygujące, a zarazem przerażające. Zawsze lubiłam taki "dreszczyk emocji"
- Stanowczo pogrywasz.
- A to źle?
- Wręcz przeciwnie, ale jeśli chcesz pracować tutaj. Musisz się jutro zjawić w miejscu, które za moment wyślemy Ci sms. Bądź sama.
- Dobrze.
- No to do zobaczenia, myślę, że nie stchórzysz po tej rozmowie. Haha.
Po tych słowach rozmowa się zakończyła, nawet nie zdołałam odpowiedzieć. To było takie ekscytujące, że nie dałabym rady zrezygnować. Miałam jakieś wątpliwości, ale zawsze sobie powtarzałam ''do odważnych świat należy''. Starałam się dążyć do celów jakie sobie stawiałam. Ten cel był prosty, rozpocząć tą pracę bezwględu na wszystko inne. Z moich rozmyśleń wyrwał mnie dźwięk mojego telefonu. Leniwie sięgnęłam po niego prawą ręką, a na ekranie przeczytałam:

"Jutro, godz.10, ul. Polna 7/2."

Po przeczytaniu wiadomości, lekko drgnęłam. Sama nie wiem dlaczego, może tak naprawdę się bałam? Tylko wmawiałam sobie, że jest inaczej? Ehhh, muszę się wziąć w garść! Postanowiłam się wykąpać, zjeść kanapki, a następnie położyć się, aby jakoś wyglądać na spotkaniu. W końcu to spotkanie o pracę.

Bohaterowie


Sara, szalona nastolatka. Dąży do tego co sobie postanowi,
ale czy da radę w tzw ''pracy z bronią''?



Louis, okaże się wspólnikiem Sary, czy chociaż trochę się polubią?
Stara się zawsze być obojętny, ale czy zawsze to mu się udaje?



Liam, najlepszy przyjaciel Louisa, zawsze go wspiera, zna każdą słabą stronę Lou
i jest jego największym wsparciem. Ale czy na zawsze?




Jasmine, najlepsza przyjaciółka Sary, czy ich przyjaźń
będzie ponad wszystko co się wydarzy?


W pozostałych rolach:


Niall 


Harry


Zayn

W dalszych losach, postacie będą dochodzić.